karczma, bordel, a w środku między nimi kupa gówna. Oto parabola ludzkiego żywota. <br>- A podobno - Reynevan nie uśmiechnął się nawet - na trzeźwo nie filozofujesz. <br>- Po długim okresie abstynencji - Szarlej skierował nieomylne kroki w zaułek, w stronę lady zastawionej antałkami i kuflami - upaja mnie sama jeno woń dobrego piwa. Hej, dobry człeku! Białe strzegomskie poproszę! Z piwnicy! Zechciej zapłacić, chłopcze, albowiem, jak powiada Pismo, argentum et aurum non est mihi. <br>Reynevan parsknął, ale rzucił na ladę kilka halerzy. <br>- Czy dowiem się wreszcie, jakie sprawy cię tu przywiodły? <br>- Dowiesz. Ale dopiero wówczas, gdy przynajmniej trzy z tych spraw wypiję. <br>- A potem? - Reynevan zmarszczył