mnie i wyciągnął się na swoim łożu<br>odwróciwszy się twarzą do ściany, siwy, w czarno-złotej piżamie z<br>monogramem Pawilonu I A.<br> I dopiero wtedy, gdy ów szyty białą nicią monogram jak coś<br>niespodzianego rzucił mi się w oczy, zrozumiałem ze wstrząsem pełnym<br>niepokoju, z olśnieniem bliskim trwogi, że ten człowiek nigdy nie był<br>markizem de Sade!<br> W samoistności swojej...<br> Lecz był nim tylko dla mnie!<br> To ja go sam stworzyłem, sam mu inną egzystencję dałem, sam<br>ujrzałem w nim ciało i krew szaleńca z Charenton, najtragiczniejszego<br>pisarza, jakiego ziemia wydała, prócz Villona na szubienicy, prócz<br>Giordana na stosie, prócz Krzysztofa