bólu chwilę,<br>zdejmuje termos włoski z półki:<br>że niby będzie parzył kawę,<br>do kuchni idzie żreć pigułki.<br>Parzenie ciągnie się bez granic.<br>Stoss, czując, że to wszystko na nic,<br>na rozpaczliwy pomysł wpada,<br>że może zdoła ją zagadać.<br><br>Już przeszło dwie godziny Levy<br>z zapałem o Husserlu gada,<br>a Bonja czuje, jak powoli<br>w sen nieuchronnie się zapada.<br>Dotąd puszczała mimo uszu<br>wszystkie retencje i protencje,<br>czekając niecierpliwie, kiedy<br>Levy okaże swą potencję.<br>Oszołomiona wciąż płynącą<br>rzeką terminów i cytatów,<br>myślała potem, pośród ziewań:<br>On chyba jakiś kołowaty!<br>Wreszcie straciła już nadzieję -<br>za oknem wstawał świt szarawy.<br>Ach! - wzdycha Bonja - żeby