pod wierzbami, wszedłem do domu, żeby się ubrać.<br> Z szafy wyjąłem popielate ubranie kupione ubiegłego roku i białą z wykładanym kołnierzem koszulę.<br> Kiedyś spostrzegłem, że gdy jestem w tym ubraniu i w tej koszuli, wszystkie dziewczyny oglądają się za mną.<br> W tym też ubraniu postanowiłem iść na festyn.<br> Wysztafirowany, z czupryną mokrą po kąpieli, wszedłem pod sad, żeby się przyczesać i przeglądnąć w lustrze pozostawionym w koronie jabłoni.<br> W mojej twarzy, zdziwionej nieustannie, widocznie pamiętającej jeszcze z dzieciństwa pasące się na błoniu krowy przerzucające rogami coraz dalej za las słońce, gęsi skubiące w rzece pozieleniały obłok, dzięcioła budzącego co rano wiecznie