ta była wynędzniała ponad wszelkie słowo opisu. Nogi ich były cienkie jak pogrzebacze, a ręce chude jak ptasie piszczele. Twarze były również nie ludzkie, lecz jakby sępie czy jastrzębie, oczy były surowe i starcze. Ta para nieszczęśliwych machała przeźroczystymi dłońmi, kiwała głowami osadzonymi na wychudłych szyjach i zajadle, zaciekle o czymś rozprawiała. O czymże to mówiło tych dwoje? Czy również o zyskach i szybkich zarobkach? Cezary szedł długo za nimi, gdy się obijali o ściany i latarnie, a wlekli do jakiegoś celu, który, doprawdy, niewart był ich fatygi. Płakał w głębi siebie, w tajnikach duszy, wspominając złote, iście anielskie dzieciństwo swoje