ostatnio wyraźna zmiana. Nie z mojej winy. Właśnie wczoraj. Rozstawszy się z Malińskim po wizycie u księdza Ducci, wszedłem do pierwszego z brzegu biura podróży. Nieduże, pełne ludzi, Amerykanie, Anglicy, Hiszpanie, a co gorzej, kierownictwo jakiejś ogromnej comitivy niemieckiej, które przez pół godziny absorbuje wszystkich urzędników całym mnóstwem projektów i czynności. W końcu dzieli mnie od okienka, do którego się skierowałem, tylko jedna osoba. Poznaję w niej, niestety za późno, żeby się wycofać, Kozicką. Ogląda się i cała czerwienieje. Chociaż w pensjonacie zachowuje się uprzejmiej niż jej ciotka i wuj, nie wiem, co począć w wytworzonej sytuacji. Jak się zachować towarzysko