w tym czasie zaczęły dręczyć różne obsesyjne myśli. <br>Najpierw sporadycznie, a później coraz częściej przesiadywał na wyblakłej szpitalnej posadzce, przemierzał wyblakłą, szpitalną posadzkę jak ocean, w poszukiwaniu okruchów chleba, zaschniętych grudek błota, kryształków cukru, tego wszystkiego, co mogli tu przynieść goście, pielęgniarki, sąsiedzi z innych sal. Nie była to obsesja czystości, bo w innych miejscach panował bałagan, a w kurzu można było zanurzyć koniuszek palca i pisać. <br>Już wtedy zaczęła się alienacja ojca. W żadnej sprawie nie mogliśmy z nim dojść do porozumienia. Przepaść między nami stawała się coraz większa. Nie nadążaliśmy już wcześniej, nie nadążaliśmy z zaakceptowaniem jego choroby, majaczeń