wersji bezsensu wypchanej watą pseudointeligencji, grzęznącej w infantylności, gdzie pozerstwo i bycie kul jest pierwszym przykazaniem. Znowu Kohelet. Powtarzalność, zgaga i blaga! Co najciekawsze, nikt na nikogo nie zwracał uwagi. Każdy w sobie, sobą pochłonięty, przeżarty. Alkohol, knajpa, panienki i skacowana przyjaźń. Męska, bo przecież innej nie ma. Ile razy da się jeszcze o tym pisać? Ile razy da się o tym czytać? Ile razy da się na to nabrać? Zygmunt miał to w dupie, totalnie. Jebem ti mater u pićku, pokolenie! Jebem ti mater u pićku!<br>- Co tak sam stoisz, Zygi? Słyszałam, że kończysz pisać książkę - zagadnęła Małgorzałka, wyrywając Zygmunta