trakcie całej rozmowy. Podczas poprzednich rozmów, jeśli patrzył w oczy, to tylko przelotnie i jak gdyby przez nieuwagę. Dziś uczynił to w sposób nieco inny. Równie prędki, lecz na pewno - umyślny. Odczytałem z jego wzroku, że rzeczywiście nie musi mu być lekko na duszy.<br>- A więc już nic, nic nie da się zrobić - szepnąłem. - Tak mniemam:<br>- Nie ma drzwi, do których mógłbym zapukać? Do monsignora Rigaud nie warto mi chyba powracać...<br>- Na pewno.<br>- Ale może istnieje jeszcze ktoś, kto... Przerwał mi:<br>- Ale kto, gdzie, przez kogo? I rozłożył ręce.<br>- Przez nas, to znaczy przez pana Campillego i przeze mnie, nic się