przylepił się jakiś wodoodporny listek. Skutek, jak przypuszczam, pośpiechu, z jakim wchłaniałem wszystko napotkane po drodze, tak że na dokładność, wymagającą wysiłku pamięci, nie miałem już czasu. Aby z tego jakoś wyjść z honorem, zastosowałem znany chwyt zagadywania pytającego.<br>Zacząłem prawić o niedogodności systemów chronologicznych, nie mających oparcia w ścisłej dacie początku wszystkich początków. Przy okazji mogłem się popisać moim rozeznaniem w sprawach kalendarzowych. Co zaś do tych konkretnych dat wojen punickich, nigdy nie trafiały mi do przekonania. No, bo i jak można mieć zaufanie do podobnej rachuby, kiedy czas posuwa się wstecz, mimo że ludzie i wtedy żyli normalnie, doliczając