brzydkim staruszkiem o gołębim sercu. Za takiego przynajmniej mieli go wszyscy klienci. Lecz okazało się później, że było inaczej.<br>- Słuchaj, Gold - powiedział Widmar, gdy tylko usiedli obaj na tarasie miejskiej kawiarni - słuchaj, Gold. Przyszło mi jednak do głowy, że to wszystko jest nędznym nabieraniem z twej strony. Gorący jesienny wicher dął gwałtownymi podmuchami.<br><page nr=10><br> Łopotały płócienne markizy niby żagle białe w granatowe pasy.<br>- Ech, niech pan tak nie mówi - odrzekł krawiec ze smutkiem. Oparł siwowłosą, pomarszczoną twarz na prawej ręce, potem oparł ją na lewej i patrzył na Widmara nieruchomo wyblakłymi, łzawiącymi się oczami. Wzrok ten, zupełnie niedorzeczny, sprawił Widmarowi wyraźną przykrość