zakończenie oświadczył, że drugą osobę, jaką żona zobaczy następnego dnia rano, spotka nieszczęście: wypłynie jej oko. Akurat tak się zdarzyło, że tą drugą osobą, z którą zetknęła się na ulicy, był Stefan Otwinowski. Kto znał Stefana, ten może sobie łatwo wyobrazić, jak zareagował na taką przepowiednię. Przejął się nią tak dalece, że przez dwa dni nie wychodził z domu, ciężko wystraszony. Oczywiście nic się takiego nie zdarzyło, a autorytet Andrzeja jako wróżbity i chiromanty został poważnie nadszarpnięty.<br> Mieliśmy na Krupniczej sporo kolegów zasługujących na miano oryginałów. Moim zdaniem największym ze wszystkich był Zygmunt Fijas. Nie był stary ani zdziwaczały, nie kokietował