ściętych szronem liści...''<br><br>Burns to powiedział - i pozbierał wiosła,<br>I wyszedł w zamieć, jakby wchodził w kościół.<br>To, co zostało w karczmie po nim, było<br>Wieżą woskową, stryczkiem z knota, gwiazdą<br>Ponad wysmukłą ruiną psiej głowy,<br>Kobiecą dłonią z rozchylonym wnętrzem...<br><br>Nie było lata.</><br><gap><br><div type="poem" sex="m"><tit>CHŁOPIEC JEZIORNY</><gap><br>O wy dostojne w dalekości nury,<br>Jak czarne wachty nad pogorzeliskiem<br>Bądźcie szczęśliwe; wszak chłopiec was widzi;<br>Bądźcie zbawione; chłopiec was ocala;<br>Bo on was niesie w spowicia woalach<br>Za śmierć, co skrzeczy, za grób, który szydzi.<br><br>Lecz zresztą gibki, spławny, <orig>płetwonogi</><br>Trzepnął już płetwą, zafurczał jak brzeszczot,<br>Aby przez knieje planktonowych pieszczot<br>W iłach