arbitralnej władzy, jaką sprawuje nad naszą psychiką nasze ego, ukształtowane w owych ponurych epokach, kiedy rządzenie (przekonywanie, ograniczanie, karanie i nagradzanie) jawiło się jako coś naturalnego i niewinnego. Przyjęcie Hobbesowskiej czy Locke'owskiej wizji autonomicznych jednostek, poruszających się w pustce, nawiązujących i rozwiązujących między sobą takie związki i wspólnoty, które na danym etapie zapewniają im większe poczucie bezpieczeństwa i więcej przyjemności, to wybór uniemożliwiający na dłuższą metę jakikolwiek dyskurs w obronie tożsamości, w obronie metafizycznych, czyli realnych fundamentów jakiejkolwiek wspólnoty i tożsamości.<br><br> Jeśli bowiem przyjmiemy liberalną, <orig>"kontraktualistyczną"</> antropologię, znajdziemy się w sytuacji bez wyjścia. Staniemy się anonimowymi, autonomicznymi jednostkami wyzutymi z obiektywnych