światełka na murach sąsiednich willi, zaciągało dotkliwym smutkiem, jakbyś krepą powiał nad kwaterami wiejskiego cmentarza w dzień, kiedy się płomykiem świecy wspomina zmarłych.<br>- Jutro jedziemy - odpychał złe myśli. Przegięła się ku niemu, ocierała policzkiem mrucząc z zadowolenia, jak mała dziewczynka, której brakło słów, by wyrazić rozradowanie i wdzięczność za nieoczekiwany dar.<br><br> Leżeli na białym, drobnym piasku tak blisko, że mogli się dotknąć wyciągniętą ręką, kilka metrów od ich stóp zmętniałe fale gasły na wygłaskanym, ubitym skraju jakby ogromnej misy uwieńczonej zwałami ostro pachnącego zielska. Ocean wzdymał się łagodnie, przechylał, spychając wody ku wybrzeżom. Na horyzoncie prawie nieruchomo, żółte i czerwonawe, jak