Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
murami.
Uczepiony krat wpatrywałem się w odbicie furty na szybie.
Najpierw przemknął się pies.
Kluczył, węszył.
Kundel nie należący do nikogo.
Jakiś tworkowski włóczęga.
Był w dobrym humorze.
Hasał, płoszył gołębie, raptem pobiegł w stronę dziedzińca i
łasił się do kogoś, w odbiciu szyby widziałem tylko merdający ogon.
- Przyjdzie - markiz de Sade położył mi rękę na plecach.
- Po co się tak denerwować?
- Gadasz, a sam pchasz się do okna.
Tymczasem z drugiej strony objął mnie Piotr.
I tak czekaliśmy we trzech, zezując przez kraty.
Głowa przy głowie.
Prawie cała załoga separatki dla gwałtowników, która miała dla
siebie to błogosławione okno.
Tylko
murami.<br> Uczepiony krat wpatrywałem się w odbicie furty na szybie.<br> Najpierw przemknął się pies.<br> Kluczył, węszył.<br> Kundel nie należący do nikogo.<br> Jakiś tworkowski włóczęga.<br> Był w dobrym humorze.<br> Hasał, płoszył gołębie, raptem pobiegł w stronę dziedzińca i<br>łasił się do kogoś, w odbiciu szyby widziałem tylko merdający ogon.<br> - Przyjdzie - markiz de Sade położył mi rękę na plecach.<br> - Po co się tak denerwować?<br> - Gadasz, a sam pchasz się do okna.<br> Tymczasem z drugiej strony objął mnie Piotr.<br> I tak czekaliśmy we trzech, zezując przez kraty.<br> Głowa przy głowie.<br> Prawie cała załoga separatki dla gwałtowników, która miała dla<br>siebie to błogosławione okno.<br> Tylko
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego