się raz na kilka dni, czytelnicy snuli się, przesuwając palcami po zakurzonych grzbietach, jakby badali ciężko chorego. Czasem, opukując twarde oprawy, wpadali w zasłużoną radość, czasem przygnębieni odchodzili ze słowami: Nic się już nie da zrobić.<br>A przecież moi pryncypałowie musieli znać prawdę! Komu więc mogło zależeć na utrzymywaniu tak deficytowego w końcu przedsięwzięcia? Czyżby chodziło o moje nazwisko, które wciąż jeszcze, za sprawą ojca, budziło w sądzie powszechny respekt i szacunek, czy może był to kolejny eksperyment, a ja niczego się nie domyślałem?<br>Zawsze miałem wrażenie, że ciągle mnie obserwują, że nie jestem do końca sam ze sobą. Julia kiedyś