W tej ich<br>serdeczności, mimo że wylewnej, uniesionej, tkliwej, a czasami jakby<br>rozżalonej, zawsze wyczuwałem jakiś rodzaj skrępowania, którego nigdy<br>dawniej nie zauważałem, nawet gdy jeszcze chodziły w mojej obecności<br>nie całkiem rozbudzone, ziewające, rozczochrane, prześwitując ciałami<br>przez nocne koszule, z piersiami wychylającymi im się spod tych koszul<br>przez szerokie dekolty czy kiedy przytulały moją głowę do tych piersi w<br>tangu.<br> To ich skrępowanie z początku ledwo co uchwytne, a nawet zrozumiałe<br>wobec coraz dłuższych przerw w moich odwiedzinach, zaczęło się ujawniać<br>z latami, a właściwie gdy wyprowadziły się z naszego wspólnego domu na<br>Rybitwach. Wróciliśmy wtedy z Pawłem znad morza