w którego wylocie widać ganek, krzywy daszek z papy i panią Linsrumową siedzącą nad miednicą obranych kartofli.<br>Polek jest ukryty w głębokim cieniu, który zaczyna już gęstnieć mrocznością chłodną. Wolniutko, na palcach, chłopiec zbliża się do futryny drzwi stajennych. Jest tu taka szpara głęboka między bierwionami, schowek zamaskowany przybitą naprędce deszczułką. Polek właśnie próbuje ją podważyć, gdy nagle zjawia się Panfil, rozsrożony, absolutny służbista. Udaje, że nie rozumie znaków porozumiewawczych Polka, ujada głośno, z przewrotną intencją, wyraźnie sygnalizując obecność obcego.<br>Pani Linsrumowa podnosi głowę znad roboty, patrzy w stronę cieśniny, w której kryje się Polek.<br>- Milcz ty, padawalnia, rozbreszył się raptem