cieniutkich żyłkach, rozpiętych sztywno od ściany do ściany, były zawieszone modele samolotów i helikopterów: większe i mniejsze, w różnych pozycjach, kolorowe i nastrajające do optymizmu przez sam fakt, że unosiły się w powietrzu. Ku zdumieniu towarzyszącego mu aspiranta Andrzeja K., komisarz przechadzał się po pokoju z rękoma w kieszeniach i dmuchał na dyndające pod sufitem zabawki, jakby chciał, by zerwały się z uwięzi i uleciały w przestworza. Ale plan komisarza był inny. Zatrzymał się pod modelem zielonego helikoptera MI-6, który ledwo się poruszył, gdy mocno dmuchnął. Zainteresował się tym modelem. Odpiął go od linki i podał aspirantowi z prośbą, by