i nasiusiałam, i wyszło. Kuźwa, Dodo, co za obciach. - Mana, po chwili odpoczynku na złapanie oddechu, znowu zaniosła się płaczem. Zatrzepotała rękoma, aby rozgonić siną smugę, którą przyciągnęła Dodo. - Słuchaj, przepraszam, ale zrobiłam się jakaś wrażliwa na dym...<br>- Spokojnie, króliczku, nie każ mi tak rzucać z dnia na dzień. - Dodo dmuchnęła jednak w bok. - To tak wygląda to trzymanie Kuby na dystans... - Pokiwała głową z politowaniem. - Spotkania tylko na mieście, tere-fere i masz babo placek. Ale, Mana, może to jeszcze nic pewnego... - Zaciągnęła się głęboko. - No, nie powiem, zaskoczyłaś mnie. Ciąża... <br><br>- Co ja mam z tym zrobić? - Mana ścierała łzy