Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
z dalekiej Judei.
I uśmiechnąłem się.
A uśmiechnąwszy pomyślałem, że z domu obłąkanych jest wszędzie
blisko.
W każdym razie nigdy dalej, niż sięga tchnienie.
Na odległość pocałunku, w którym zwarły się setki lat, setki
wiorst, setki łez rozkoszy i cierpienia.
Cała nasza cielesność i tęsknota.
Spełnione marzenie wszechmarzeń.
Noc gasła, dniało.
Za oknami, za kratami wstawał świt.
Wszędzie blisko!, pomyślałem w upojeniu.
Wszędzie blisko!, jakbym tulił się w ekstazie do jej gorących
piersi.
I nic więcej nie pamiętam.
Zmorzył mnie sobotni już sen, sen wiosennego poranku, może i
paschalny, któż to wie?
W tym śnie krążyło, brzęczało mi w głowie jak
z dalekiej Judei.<br> I uśmiechnąłem się.<br> A uśmiechnąwszy pomyślałem, że z domu obłąkanych jest wszędzie<br>blisko.<br> W każdym razie nigdy dalej, niż sięga tchnienie.<br> Na odległość pocałunku, w którym zwarły się setki lat, setki<br>wiorst, setki łez rozkoszy i cierpienia.<br> Cała nasza cielesność i tęsknota.<br> Spełnione marzenie wszechmarzeń.<br> Noc gasła, dniało.<br> Za oknami, za kratami wstawał świt.<br> Wszędzie blisko!, pomyślałem w upojeniu.<br> Wszędzie blisko!, jakbym tulił się w ekstazie do jej gorących<br>piersi.<br> I nic więcej nie pamiętam.<br> Zmorzył mnie sobotni już sen, sen wiosennego poranku, może i<br>paschalny, któż to wie?<br> W tym śnie krążyło, brzęczało mi w głowie jak
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego