lewo i znów pokonać taką samą odległość jak od domu do Starej. Od frontu bar prezentował się okazale. Duże okna, żółty szyld: Bar Mleczny "Gosia", karta dań przyklejona do szyby. Wnętrze nowoczesne, tablica z ruchomymi literkami, a na niej zupy, kluski, ziemniaki ze słoniną, makaron z cukrem, naleśniki z serem, do wyboru, do koloru, tak mogło zdawać się komuś nieobeznanemu z barowymi zwyczajami. Napis na tablicy oznaczał bowiem, że dana potrawa jest w sprzedaży tylko wówczas, jeśli obok była cena. Cen zwykle było niewiele, a i ludzi o tej porze, kiedy zjawiała się tam Joanna, też nie było zbyt dużo. Joanna stawała przy bufecie