Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
szybko i bezładnie:

- Adasieczka, ty się nie sierdź... Ja już o tego Gawriłę to chyba zrobiłam się oszalała... Ja wiem, że to była pakość...

Odrzekłem jej słowami Mieńszykowa, które zapamiętałem, gdyż wydały mi się bardzo mądre:

- Przecież nie wszystko w życiu robi się dla pieniędzy...

Słowa te musiały dotknąć ją do żywego. Cofnęła się i zamarła na chwilę...

- Dla pieniędzy? Ja, dla pieniędzy? Cipun ci na język! Niedobre dziecko!

Wyszła obrażona, ale po chwili wróciła i przyniosła mi lukrowany różowy piernik:

- Masz, pranik dla ciebie... Na drogę...

Mówiąc to przytuliła mnie do siebie z macierzyńską tkliwością.

Zapachniało od niej mydłem i świeżo
szybko i bezładnie:<br><br>- Adasieczka, ty się nie sierdź... Ja już o tego Gawriłę to chyba zrobiłam się oszalała... Ja wiem, że to była pakość...<br><br>Odrzekłem jej słowami Mieńszykowa, które zapamiętałem, gdyż wydały mi się bardzo mądre:<br><br>- Przecież nie wszystko w życiu robi się dla pieniędzy...<br><br>Słowa te musiały dotknąć ją do żywego. Cofnęła się i zamarła na chwilę...<br><br>- Dla pieniędzy? Ja, dla pieniędzy? Cipun ci na język! Niedobre dziecko!<br><br>Wyszła obrażona, ale po chwili wróciła i przyniosła mi lukrowany różowy piernik:<br><br>- Masz, pranik dla ciebie... Na drogę...<br><br>Mówiąc to przytuliła mnie do siebie z macierzyńską tkliwością.<br><br>Zapachniało od niej mydłem i świeżo
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego