dnia stawiali się w kancelarii na opatrunki. Wkrótce chętnych do leczenia znalazło się więcej. Schodziły się kobiety ze skargami na kłucie, ból, strzykanie czy zgagę. Marta dwoiła się i troiła, zaskarbiając sobie przy okazji wdzięczność pacjentów, szczególnie dwóch antagonistów - Mielczarka i Gwieździka. Wyżebrała u Surmy "dotację" na aptekę, wybrała się do miasta i przywiozła, co tylko dało się zakupić. Tak więc, chcąc nie chcąc musiała przypomnieć sobie to, czego uczyła się podczas okupacji na tajnym sanitarnym kursie. Roboty nie brakowało. Mnożyły się również inne troski. Surmówna, sama miłośniczka zwierząt, ze łzami w oczach opowiadała, jak okrutnie jej pupile obchodzą się z