potraw włoskich. Przy tej sposobności dowiedziałem się, jak się nazywają nieszczęsne ślimaczki, o które wszystko poszło: vorrgole. Tych w każdym razie będę unikał.<br><gap reason="sampling"><br>Treścią listu byłem zaskoczony. Mniejsza nawet o ton pokorny i słodkawy, a także o podejście do osoby biskupa Horzelińskiego, z którego Campilli robił poczciwca, pełnego świętości i dobroci. Gorzej, że nie odpowiadało również prawdzie ujęcie konfliktu. Zwłaszcza zalecenie, które biskup wydał swojej kurii, przedstawione było w sposób opaczny. W sformułowaniu Campillego wyglądało to tak, jak gdyby mój ojciec tylko domyślał się nieżyczliwości biskupa. Ani słowa o zakazie. Zamiast ścisłej informacji o tym, skarga: "odczuwam, że jego ekscelencja niechętnym