najwyżej polityczną demonstracją, słowem odwrotnością wiary jego, który należał do KIK-u, czytał Marcela i "Tygodnik Powszechny", a nadto przyjaźnił się z uczonym księdzem-filozofem z KUL-u. Dogryzałem mu, że jeśli już w liceum zgłębił te sprawy, to za dziesięć lat zostanie pewnie papieżem, a za dwadzieścia samym Bogiem; dogryzałem, wsadzałem szpile, a mimo to nadal był mi autorytetem.<br>Milena rozglądała się, podpatrywała zachowanie tłumu i jego gesty, tak jak podróżnik, który stara się poznać i zapamiętać plemienny rytuał; spodobało się jej przekazywanie znaku pokoju.<br>- To ładny zwyczaj.<br>- Pusty zwyczaj - skontrował O'Brien. - Ludzie podają sobie ręce albo nawet nie podają