Typ tekstu: Książka
Autor: Ziomecki Mariusz
Tytuł: Lato nieśmiertelnych
Rok: 2002
tego adwokata - mruknął, uruchamiając komórkę. Poradził sobie jedną ręką. Usłyszałem głos oficera dyżurnego.
Przedstawił się jako Wójcik, kazał połączyć się z jakąś Kaśką. Przekazał jej moje polecenie, słowo w słowo, tak jak kazałem. Jeżeli ją coś zdziwiło, nie dała tego po sobie poznać. Na koniec z własnej inicjatywy podał jej dokładny czas na zegarze samochodu.
- Wyłącz komórkę - powiedziałem.
- Już wyłączona.
- Wyjdź z sieci.
Guzdrał się, więc zabrałem mu aparat i sam wyłączyłem zasilanie. Wycofałem opla z nabrzeża. Pojechałem na północ w stronę Żoliborza, zjechałem z Wisłostrady na plac Wilsona. Powoli, na drugim biegu krążyłem po zadrzewionych uliczkach.
- Jakim cudem ta omega
tego adwokata - mruknął, uruchamiając komórkę. Poradził sobie jedną ręką. Usłyszałem głos oficera dyżurnego. <br>Przedstawił się jako Wójcik, kazał połączyć się z jakąś Kaśką. Przekazał jej moje polecenie, słowo w słowo, tak jak kazałem. Jeżeli ją coś zdziwiło, nie dała tego po sobie poznać. Na koniec z własnej inicjatywy podał jej dokładny czas na zegarze samochodu. <br>- Wyłącz komórkę - powiedziałem.<br>- Już wyłączona. <br>- Wyjdź z sieci.<br>Guzdrał się, więc zabrałem mu aparat i sam wyłączyłem zasilanie. Wycofałem opla z nabrzeża. Pojechałem na północ w stronę Żoliborza, zjechałem z Wisłostrady na plac Wilsona. Powoli, na drugim biegu krążyłem po zadrzewionych uliczkach. <br>- Jakim cudem ta omega
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego