400 osób, w drugim 800 i podzielona była na dwie podgrupy. Ja już miałem trzy podgrupy, każda z innym znakiem: blaszanym, drewnianym i szmacianym. "Szmaciana" powstała już w trakcie drogi, gdy stwierdziliśmy, że podgrupy są zbyt liczne. Chłopcy przynieśli z lasu uschniętą sosenkę, z której zrobiono, a o. Julian Różycki, dominikanin, obecnie misjonarz w Japonii, oderwał kawałek podszewki z habitu, na którym węglem wypisaliśmy "17" i zawiesiliśmy na krzyżu. Potem co roku przybywało ludzi, przed dwoma laty doszło do 15 tysięcy. Inne grupy też rosły, osiągnęliśmy 52 tys. osób na trasie. Wyłoniły się oczywiście problemy organizacyjne, szczególnie trudności noclegowe. "Siedemnastka" załatwiała