Typ tekstu: Książka
Autor: Białołęcka Ewa
Tytuł: Tkacz iluzji
Rok wydania: 2004
Rok powstania: 1997
działania. Z drugiej strony wodziły za nami żółte ślepia Miętówki. Kładła płasko uszy i marszczyła pysk, zaniepokojona nieobecnością Promienia oraz niezwykłym ruchem w jego komnacie.
Wreszcie przyszła kolej i na nas. Stanęliśmy ciasno, jedno obok drugiego, z Nocnym Śpiewakiem u stóp. Każdy z torbą lub zawiniątkiem, jak włóczędzy. Z nie dopiętej torby Winograda wysuwały się szczurze pyszczki. Rozejrzałem się, czy nie zapomnieliśmy niczego. W sumie Zamek nie był takim złym miejscem. Wynosiłem stąd również miłe wspomnienia. Tyle wspólnych zabaw i gier. Wypraw do rojnego miasta. Pozostawiałem tu tylu dobrych kolegów, Kowala, Wiatr Na Szczycie.
Poczułem, jak w moją dłoń wsuwa się
działania. Z drugiej strony wodziły za nami żółte ślepia Miętówki. Kładła płasko uszy i marszczyła pysk, zaniepokojona nieobecnością Promienia oraz niezwykłym ruchem w jego komnacie. <br>Wreszcie przyszła kolej i na nas. Stanęliśmy ciasno, jedno obok drugiego, z Nocnym Śpiewakiem u stóp. Każdy z torbą lub zawiniątkiem, jak włóczędzy. Z nie dopiętej torby Winograda wysuwały się szczurze pyszczki. Rozejrzałem się, czy nie zapomnieliśmy niczego. W sumie Zamek nie był takim złym miejscem. Wynosiłem stąd również miłe wspomnienia. Tyle wspólnych zabaw i gier. Wypraw do rojnego miasta. Pozostawiałem tu tylu dobrych kolegów, Kowala, Wiatr Na Szczycie.<br>Poczułem, jak w moją dłoń wsuwa się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego