samym co i on napięciu, bez odruchu litości czy pokory, bez<br>współczucia i bez winy, nienawidząc go, jak i on mnie przez tę jedną<br>chwilę nienawidził, mimo że nielekko mi przyszło wymusić na sobie choć<br>odrobinę tego obcego mi uczucia. Ale potrzebował w tej chwili jedynie<br>mojej nienawiści. Jego oczy dopraszały się jej jak łaski. Musiałem mu<br>więc dopomóc, aby wściekłość jego nie okazała się daremna, śmieszna,<br>aby jej potem, gdy ochłonie, nie musiał żałować ani się jej wstydzić,<br>ani winny się za nią nie czuł. Po jego zaciśniętych rękach domyślałem<br>się, że nie tylko wielka jest jego wściekłość, ale i