po deptaku.<br>Mówił do mnie: W straszną biedę<br>wpędził nas lekkoduch Edek!<br>Ja, emeryt i kuracjusz,<br>mówię wam: to jest utracjusz!<br><br><br>Ty, Wiesławie, byłeś włodarz!<br>Jaka wtedy była podaż,<br>jak zaopatrzony rynek<br>w parowozy i w wędlinę,<br>jak listkami koniczyny<br>zieleniły się doliny,<br>a nawozy, a azoty!<br>To był czas doprawdy złoty!<br><br>To typowe w tym narodzie:<br>każdy mądry jest po szkodzie!<br>Gospodarski punkt widzenia<br>obcy im od urodzenia.<br>A gdy ich zapytać, kiedy<br>dopytali się tej biedy,<br>w odpowiedzi tylko ręce<br>rozkładają - i nic więcej!<br><br>Ale oto turkot słyszę,<br>który ranną mąci ciszę...<br>Sroczka skrzeczy na jaworze,<br>Zocha stroi się