doszedłem do drzwi, zdjąłem palto i nakładając je znów załkałem, bo na palcie przyszyta była etykieta "Bracia Jabłkowscy". Ująłem klamkę, ale raz jeszcze obróciłem się i popatrzyłem w pokój. Współtowarzysze spali równomiernie oddychając. Wildermayer, z poduszką wysoko podłożoną pod głowę i szeroko rozwartymi ustami, oddawał się wypoczynkowi sennemu postawą pełną dostojeństwa i szacunku dla tej funkcji. Vilbert leżał niby podróżny zmorzony trudami i niebezpieczeństwami dnia, rzucił się niespokojnie i powiedział coś jak: "Ondine". Ksiądz spał dobrodusznie, z niewyraźnym uśmiechem. Mac sportowo, ze zdrowiem, bez poduszki, z jaśkiem podłożonym pod łokieć, a Thomson, choć z nich wszystkich spał najmocniej i najbezwzględniej, to