Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Płomyk
Nr: 11
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1953
się ze mnie nabijasz!
- Wcale nie - Zosia usiadła obok Małgosi, tak jak to zawsze robiła, kiedy chciała przemówić jej do rozsądku. - Więc ci powiem, tylko się nie rzuć. Jak się nie ma pieniędzy, trzeba się wykręcić jakimś kuchennym, właściwie kulinarnym - jak się to mówi - dowcipem.
- Nic nie dać? Ładny byłby dowcip imieninowy. Albo patrzeć gościom na ręce, co tam poprzynosili. Gadaj, Zosiu, bo nie wytrzymam.
- To ty przerywasz co chwila, ja już dawno bym powiedziała. Zrobimy im - bo ci oczywiście pomogę - naleśniki z kartoflami.
- Idź, idź! - też wymyśliła! Naleśniki! To mdłe i takie nieeleganckie! Chyba bym się spaliła ze wstydu!
- Wcale
się ze mnie nabijasz! <br>- Wcale nie - Zosia usiadła obok Małgosi, tak jak to zawsze robiła, kiedy chciała przemówić jej do rozsądku. - Więc ci powiem, tylko się nie rzuć. Jak się nie ma pieniędzy, trzeba się wykręcić jakimś kuchennym, właściwie kulinarnym - jak się to mówi - dowcipem. <br>- Nic nie dać? Ładny byłby dowcip imieninowy. Albo patrzeć gościom na ręce, co tam poprzynosili. Gadaj, Zosiu, bo nie wytrzymam. <br>- To ty przerywasz co chwila, ja już dawno bym powiedziała. Zrobimy im - bo ci oczywiście pomogę - naleśniki z kartoflami. <br>- Idź, idź! - też wymyśliła! Naleśniki! To mdłe i takie nieeleganckie! Chyba bym się spaliła ze wstydu! <br>- Wcale
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego