mszę o ósmej godzinie, potem kupuje pęczek marchewki, kilka kartofli, włoszczyzny i kawałek mięsa i gotuje sobie obiad. (Henrysia westchnęła ciężko). W czasie gotowania rozmawia przez okno z kucharką z przeciwka o tym, że ojciec z Henrysią jeszcze się gdzieś <orig>grajdają</> po świecie, aż strach pomyśleć - i o tym, że dozorca, świnia, kłóci się o każdy dywanik wytrzepany z balkonu, a po kamienicy tyle żebraków łazi, że nie można nastarczyć. Po obiedzie szoruje kuchnię, ubiera się pięknie i idzie na nieszpory. <br>- W tę granatową suknię? <br>- Prawdopodobnie. <br>- A mieszkania nie sprząta? <br>- Może czasem i sprząta. <br>Henrysia starała się zagadać zmęczenie. Już chyba