krzyknąć, żeby się nie wygłupiał, bo to może się źle skończyć, ale już było za późno.</><br>Jacek L., kolega Joanny T.: <q>- Owszem, zamierzałem go przestraszyć, ale przecież nie jestem idiotą i nie miałem zamiaru rzucać mu się na maskę. Chciałem jedynie zasymulować, że niby coś się stało i żeby ten drań się zatrzymał. Tylko, że wtedy potknąłem się i rzeczywiście o mało nie wpadłem pod ten cholerny samochód. To wszystko odbyło się tak szybko, że nie bardzo kojarzę, co się w tym momencie wydarzyło. Dopiero chwilę później zorientowałem się, że on gwałtownie hamując wpadł w poślizg, próbował się ratować, a w