z PPR-u. Podgórskiego, który był jego sąsiadem przy stole, znał mało. Ale chociaż tamten, jak wszyscy inni, pił dużo, alkohol nie czynił go rozmowniejszym. Siedział zasępiony, w sobie zamknięty i wielokrotne usiłowania Weycherta, by nawiązać z nim istotniejszą rozmowę, rozbijały się o jego pochmurną mrukowatość.<br>Weychert nie był człowiekiem drażliwym, lecz mimo woli nasunęło mu się przypuszczenie, czy Podgórski osobiście nie ma przeciw niemu jakichś zarzutów i zastrzeżeń. Szybko odegnał od siebie tę myśl, lecz wątpliwość pozostała w nim, zatruwając dotychczasowy dobry nastrój. Celem szybszego spłukania tych nieprzyjemnych osadów wypił poza ogólną kolejką swoją wódkę. Piękny Józio z warszawskiego "Bristolu