że zwariowała.<br>"Przecież mnie nie zabili, a Kolumba nigdy nie dostaną" - pociesza się trzeźwo. Strasznie zimno. Widzi, jak szarpią się ręce i nogi wykonując jakieś rzuty.<br>"Czy ja płaczę?" - zdumiała się, gdy zauważyła, że całe ciało wykonuje jakieś nerwowe podrzuty, jakby bezgłośnie łkało. Mięśnie kurczyły się gwałtownie, to znów rozluźniały, drgając bez przerwy, jak w epileptycznym ataku. Nagle naszło ją olśnienie. Boże, czemuż nie przyszło jej to wcześniej do głowy! Powiedzieć im, że nie zna żadnego Stanisława Skiernika...<br>Usłyszała nad sobą - właśnie nad sobą - kroki. Instynktownie przymknęła jedyne widzące oko. Drgawki przeszkadzały, ale jak mogła, udawała omdlenie. Dopiero doświadczenie nasunęło jej