przesiadywaliśmy, w każdy weekend, pod parasolami na Placu Zamkowym, wieczory kończyły się nad Wisłą lub w jakimś mieszkaniu, wtedy kobiety jeszcze zapraszały nas wszystkich do swoich mieszkań, wtedy jeszcze chciały urządzać dla nas balangi, później, po kilku występach Matki skończyło się. Mieliśmy niezły lokal przy Teatrze Polskim z ładną kruchą, drobną właścicielką, która urządzała balanżki w dużym mieszkaniu ze starymi, przedwojennymi meblami, z długim, szerokim balkonem, z którego widać było całe Powiśle i za ciemnym pasem rzeki drugą stronę świata. Gdy jeszcze w okolicach Uniwersytetu jedynym lokalem, w którym podawali piwo był "Europejski", nie wspominając oczywiście o "Rybitwie", w której na