Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
jakby chciały wyrwać chociaż kęs, choćby okruszek, niczym wygłodniałe wilki. Nie zwrócił uwagi na to, że śnieg już chrupie jak łamany marcepan na mrozie. Zaleciało zielono świerkowymi gałęziami, zwyczajna rzecz, wszak to zima i blisko święta.
Noc się wlokła, szarpiąc chwile, rozciągając godziny. Dyżurny ruchu Salwa z rozrzuconymi szeroko nogami drzemał na tapicerskim krześle. Chorągiewkę położył na biurku, tak niezręcznie, że przyżółkłe czerwone płótno nakryło pełny kałamarz. Z początku jedna granatowa kropla, wielka jak leśna jagoda w parnym lipcu, wżerała się w chorągiewkę. Czy to również coś zapowiadało? Nic, do rana spokój, ani jednego pociągu.

Mniej więcej w tym samym czasie
jakby chciały wyrwać chociaż kęs, choćby okruszek, niczym wygłodniałe wilki. Nie zwrócił uwagi na to, że śnieg już chrupie jak łamany marcepan na mrozie. Zaleciało zielono świerkowymi gałęziami, zwyczajna rzecz, wszak to zima i blisko święta.<br>Noc się wlokła, szarpiąc chwile, rozciągając godziny. Dyżurny ruchu Salwa z rozrzuconymi szeroko nogami drzemał na tapicerskim krześle. Chorągiewkę położył na biurku, tak niezręcznie, że przyżółkłe czerwone płótno nakryło pełny kałamarz. Z początku jedna granatowa kropla, wielka jak leśna jagoda w parnym lipcu, wżerała się w chorągiewkę. Czy to również coś zapowiadało? Nic, do rana spokój, ani jednego pociągu.<br><br>Mniej więcej w tym samym czasie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego