rozmów. Odwiedzał Waldka i Gośkę, Roberta, Gugę. Dopóki jeszcze mogli prowadzić, wyjeżdżali do Plusk albo nad Maróz do Swaderek, wdychali zapach lasu, popijali piwo pod parasolami, patrząc w migotliwe dale jeziora. Niestety, dla nich wszystkich los był mniej łaskawy niż dla niego. <br><br>Później lipce i sierpnie spędzał na własnym balkonie, drzemiąc w cieniu pnącego groszku i nemezji, słuchając muzyki, którą wybierał wieczorem i programował na cały następny dzień. Przygotowywał sobie także jedzenie, robił kilkudniowe zapasy, choć zauważył, że ciało zaczyna stawiać coraz mniejsze wymagania, gaśnie rozkosz smaku, a łaknienie można opędzić byle czym.<br>Nigdy nie chorował, nie przeżył żadnych tego rodzaju