szlaban, kręcąc korbą kołowrotu, jakby wyciągała <br>wodę ze studni. Stanęło przed nią dwóch rowerzystów, <br>samochód ciężarowy i furmanka z siwym perszeronem <br>przy dyszlu. Kobieta z dzieckiem na ręku, zgięta wpół, <br>przesunęła się pod poprzeczką. Dróżniczka <br>udała, że tego nie widzi, machnęła tylko z przyzwyczajenia <br>a ponaglająco chorągiewką. Kierowca ciężarówki <br>otworzył drzwiczki szoferki, wychylił się do połowy, <br>jakby chciał paść plackiem na ziemię... nie, przyglądał <br>się tylko nie wiadomo czemu. Gorąco mu i nudno - pomyślał <br>zawiedziony Franciszek (na szosie mogło leżeć wieczne <br>pióro ze złotą stalówką, pistolet na kapiszony <br>albo sto złotych w prawdziwej portmonetce). Jemu też gorąco, <br>każdemu, tamten, choć nic