na osiedlu. Postanowił zaczekać. I rzeczywiście po chwili, jak zmęczone żółwie, zaczęli się schodzić mundurowi. Zdyszani zapakowali się do auta i odjechali, patrząc podejrzliwie przez uchylone szyby. A zaraz za nimi ostrożnie i równie podejrzliwie zza winkli i z zaułków powróciły Rosjanki. Zjawiła się też zasapana Katia.<br>- Och, ja uże dumała, szto ciebie nie budziet. Dobryj czieławiek! - odetchnęła z ulgą.<br>Zygmunt wręczył pieniądze, a ta, nawet nie przeliczając, schowała je do malutkiej saszetki. I po sprawie, prysło kochanie, prysł bezkres i roztańczenie z Rosjanką w ramionach.<br>- Do widzenia. Dobrego utargu!<br>- Da swidanja! I nie zabyj mienia! - krzyknęła wesoło na odchodnym, znikając