tak zwanym koźle w gabinecie znajomego ginekologa położnika, który wrzucał do emaliowanej miski po kolei mojego brata, siostrę, drugą siostrę i drugiego brata, dopiero w trakcie ostatniej ciąży zaczęła stosować jakieś leki hormonalne i wreszcie urodziła. Przez dwa tygodnie podchodziła ze mną, z tym przypadkowym życiem, do okna, wzruszona i dumna pokazywała mnie ojcu, który nie mniej wzruszony i dumny czekał już na dole.<br>Czas zakreślił pełne koło i to ja, wpatrując się w postać ojca za szybą, stawałem się świadkiem jego powrotu do zdrowia, chociaż życie, które niemal w cudowny sposób otrzymywał, trudno byłoby nazwać w pełni wartościowym. Ojciec jednak