Podrzucił w górę czub i podparł się pod boki.<br>- Patrzcie go, generał! - zawołał z całym impetem zuchwalstwa, cechującego chmyzów bez czci i wyobraźni.<br>- Co było, to było, ale nie jest!<br>Ja tu jestem generał!<br>I nie będziesz mi tu, dziadygo, rozkazywać!<br>Ja generał, rozumiesz, sklerozo!<br>I potrafię dać ci w dupę ostrogę!<br>Jak nie chcesz po dobroci!...<br>I zamierzał schwycić Dziadka za oszewkę, aby go z brutalną siłą popchnąć przed sobą, gdy ja stałem skamieniały, porażony takim obrotem rzeczy, i - znienacka odezwał się głos, zadźwięczało jedno tylko słowo o potędze dzwonu.<br>- Basta!<br>Watażce czub zjechał na oczy, bo i nim to