butelkę, ruszył w stronę Izy.<br>- Chciałem być grzeczny, ale nie dajesz mi...<br>Zatrzymał się w pół kroku. Z niedowierzaniem patrzył na automat, wymierzony w środek jego brzucha.<br>- Zabijesz go? - z gardła Wesołowskiego wydarł się dziwny ni to śmiech, ni jęk. - Bo nie chce, żebym zdychał jak pies, tylko umarł? Ty durna cipo! Zabierz jej tę pukawkę! Nie odważy się! Sama by poszła siedzieć!<br>Chyba nie wszystko do niej dotarło. W zmrużonych, granatowych teraz oczach było za dużo determinacji, tępego uporu, który złamać mogą już tylko czyny, nigdy słowa. Glauberyt kiwał się trochę, ale trudno było nazwać to drżeniem.<br>- Iza - powiedział miękko