Typ tekstu: Książka
Autor: Marek Soból
Tytuł: Mojry
Rok: 2005
zobaczył, że nowa jestem, myślał pewnie, że promocja jakaś, jak w supermarkecie, głąb jeden. Tak czy inaczej, dał po garach i tyle nas widzieli.
Co mówisz?
No zapłacił, zapłacił, starałam się jak cholera. Tanio się wtedy sprzedałam, robiłam, co chciał, bo nie miałam nawet na chleb rano, musiałam te pięć dych dostać. Modliłam się tylko, żeby mnie nie naciął, ale w porządku był, zapłacił. Chyba mu się po prostu spodobałam, bo telefon chciał do mnie, ale ja wiedziałam, że tam już nie mam co szczęścia szukać. Źle zaczęłam.
Rano wsiadłam w pociąg. Nad morze pojechałam, do Gdańska, sezon się zaczynał, lato
zobaczył, że nowa jestem, myślał pewnie, że promocja jakaś, jak w supermarkecie, głąb jeden. Tak czy inaczej, dał po garach i tyle nas widzieli.<br>Co mówisz?<br>No zapłacił, zapłacił, starałam się jak cholera. Tanio się wtedy sprzedałam, robiłam, co chciał, bo &lt;page nr=209&gt; nie miałam nawet na chleb rano, musiałam te pięć dych dostać. Modliłam się tylko, żeby mnie nie naciął, ale w porządku był, zapłacił. Chyba mu się po prostu spodobałam, bo telefon chciał do mnie, ale ja wiedziałam, że tam już nie mam co szczęścia szukać. Źle zaczęłam.<br>Rano wsiadłam w pociąg. Nad morze pojechałam, do Gdańska, sezon się zaczynał, lato
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego