mieszkań i zamiarów. Od tej całej "nieszczęśliwej bohaterki" Warszawy. Róża zamykała się w sobie i pragnęła, śniła, modliła się, żeby z daleka, z daleka pochwycić nozdrzami nierzeczywisty, już umarły zapach Taganrogu. <br>Wtedy to skrzypnęły drzwi, pod piecem stanął Michał Bądski, najmłodszy syn mistrza. Róża poweselała, już chciała roześmiać się głośno, dygnąć trząchnąć warkoczami i dużo nagadać swoim śpiewnym kacapskim akcentem, ale Michał położył palec na ustach. Przysunął się bliżej, zaczął niby dłońmi szukać po piecu najcieplejszego kafla i tak zagarnął, otulił, rozgrzał całą Różę. Później wśliznął się ramieniem pod ramię, policzek przybliżył do policzka i powiedział cicho: <br>- Nie trzeba. Niech ona