Typ tekstu: Książka
Autor: Ziomecki Mariusz
Tytuł: Lato nieśmiertelnych
Rok: 2002
zbliżone, bo przybysz nie skomentował ich ani słowem. Albo był pod wrażeniem wydatków; w końcu dziadkowie cierpieli, rozstając się z każdą złotówką.
Nie podziękował mi; w milczeniu schował papierosy do kieszeni marynarki. Na odchodnym jeszcze pogroził Chocołowi pięścią i wróciliśmy pod dom. Podałem mu ogień. Zaciągnął się chciwie, powoli wypuścił dym. Czekałem, czy nie puści kółek, którymi dziadek lubił się popisywać. Papieros też trzymał w lewej dłoni. Czy prawdziwy dziadek był mańkutem? Dałbym głowę, że nie.
- Ty nie palisz? - zapytał.
- Przestałem. Jak skończyłem trenować.
- A ja lubie.
- Teraz porozmawiamy, dobrze? - odezwałem się lekkim tonem. - Może zaczniemy od prezentacji? Jak pan się
zbliżone, bo przybysz nie skomentował ich ani słowem. Albo był pod wrażeniem wydatków; w końcu dziadkowie cierpieli, rozstając się z każdą złotówką.<br>Nie podziękował mi; w milczeniu schował papierosy do kieszeni marynarki. Na odchodnym jeszcze pogroził Chocołowi pięścią i wróciliśmy pod dom. Podałem mu ogień. Zaciągnął się chciwie, powoli wypuścił dym. Czekałem, czy nie puści kółek, którymi dziadek lubił się popisywać. Papieros też trzymał w lewej dłoni. Czy prawdziwy dziadek był mańkutem? Dałbym głowę, że nie.<br>- Ty nie palisz? - zapytał.<br>- Przestałem. Jak skończyłem trenować. <br>- A ja &lt;orig&gt;lubie&lt;/&gt;. <br>- Teraz porozmawiamy, dobrze? - odezwałem się lekkim tonem. - Może zaczniemy od prezentacji? Jak pan się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego