Wiedziałem, że jeśli nie uchwycę tego mechanizmu pogłębiania niepokoju w sobie na samym początku, kiedy jeszcze nie jest zbyt mocno osadzony, to nie uda się już nigdy, będzie po prostu za głęboko, za daleko, za późno. Teraz znowu czułem, że mogę go pochwycić, zatrzymać jego nieustanną pracę, choć ciągle odczuwałem dysonans całej sytuacji. Jeszcze nie do końca sobie ufałem, nie wierzyłem, że coś przyjemnego może być naprawdę przyjemne i dobre, pojawieniu się czegoś dobrego towarzyszyła myśl, że za przyjemności prędzej czy później trzeba płacić, nie przychodzą tak sobie, bez celu, ale wróżą jeszcze większą utratę i jeszcze większy upadek.<br>Kiedy Miłka